sobota, 18 stycznia 2014

Pamiętnik SX-70 - pierwsze zdjęcia.

...Kilka dni po wygranej aukcji, do naszych drzwi zapukał listonosz. Po rozpakowaniu i dokładnych oględzinach stwierdziliśmy, że w rzeczywistości aparat wygląda jeszcze lepiej niż na zdjęciach, można by rzec, że „jak nowy”. Polaroid był sprzedawany wraz ze skórzanym opakowaniem, ale bez filmu. Tak przynajmniej wynikało z opisu aukcji. Bez obaw, kadrowania i ustawiania ostrości nacisnęliśmy, więc czerwony guzik znajdujący się na przodzie aparatu, który wyzwala migawkę. Ponieważ aparat jest zasilany bateriami znajdującymi się w kasetce z filmem, byliśmy przekonani, że nie wywoła to żadnej reakcji. Ku naszemu zdziwieniu wywołało. Najpierw usłyszeliśmy mechaniczny odgłos trwający może z sekundę a zaraz potem, naszym oczom ukazało się zdjęcie wyłaniające z aparatu. Na zdjęciu nie było nic tylko bardzo ciemna, prawie czarna pustka. Pomyśleliśmy, więc, że sprzedawca specjalnie włożył kasetkę po filmie, do której zapakował nieudany pozytyw byśmy w ten sposób mogli przekonać się, że aparat działa (to dobra rada jak sprawdzić czy aparat jest sprawny). Po kilku minutach ponownie nadusiliśmy czerwony guzik (nie wiedząc czego się spodziewać) i stało się dokładnie to samo co za pierwszym razem. Po przypatrzeniu się fotografią zobaczyliśmy jednak, że pierwsze zdjęcie bardzo powoli zaczęło zmieniać kolory a po chwili, to samo zaczęło dziać się z drugim. Na obu zdjęciach nie było widać nic konkretnego, brak było ostrości, ale pojawiły się kolory. Trudno było stwierdzić, czy jest to lampa, drzwi, czy też regał. Dopiero wtedy wpadliśmy na pomysł sprawdzenia licznika zdjęć. Wskazywał on, że jest ich jeszcze 8 (czyli tak naprawdę 6 ale o tym napiszemy kiedy indziej). Przeżyliśmy więc miłą niespodziankę i zaczęliśmy Cieszyć się naszymi pierwszymi zdjęciami zrobionym Polaroidem SX-70 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz